niedziela, 3 września 2017

Trudne relacje z Japończykami - jak je zbudować i utrzymać? cz. 2

Osoby, które podjęły się nauki język japońskiego, a więc i poznania kultury japońskiej to prawdziwi pasjonaci. Otarci na nowe wyzwania, zaangażowani, poszukujący czegokolwiek, co pozwoliłoby im poszerzyć wiedzę na temat Kraju Kwitnącej Wiśni. Poszukują specjalistów, osób z doświadczeniem, by móc im zadawać pytania. To jest właśnie to, co mnie - myślę, że również Japończyków - w nich ujmuje. Niespożyta energia i ciekawość w dążeniu do odkrywania nowych tajemnic Japonii.
Ta pasja sprawia, że adepci są niepowstrzymani w zdobywaniu wiedzy. Chłoną, jak gąbka wodę niezliczone fakty, niuanse, słówka, zagadnienia gramatyczne. Nie ustając w trudach poznawania, starają się jednocześnie praktycznie stosować zdobytą wiedzę: językową, a także kulturą.

To nowo poznana osoba, więc nie powinnam się do niej zwracać w formie krótkiej!

Pierwszy raz pojechałam na wycieczkę! Powinnam kupić jakieś drobne upominki dla współpracowników.  

Lekcja gry na koto kończy się o 12, ale muszę później pomóc posprzątać salę... Wyjdę więc nie o 12, a o 12.30.

マジ (maji) to slang. Nie mogę użyć tego w rozmowie ze starszą znajomą, nawet jeśli ją bardzo dobrze znam. 
Robienie pasty miso. Po dokładnym wymieszaniu należy ją WRZUCIĆ do
pojemnika, w którym przeleży około 6 miesięcy.

Będąc tak skupionym na zrozumieniu i zapamiętaniu zasad współżycia społecznego, poprawności językowej, czy nauczeniu się atakujących zewsząd znaków kanji, zaczyna się w pewnym momencie wtapiać w japońską kulturę. Euforia sprawia, że jedyne pytania jakie zadają służą pogłębienia znajomości intrygujących ich zagadnień.
W pewnym momencie przychodzi jednak spokój, codzienna rutyna i "szara rzeczywistości". Należy skupić się na wykonywaniu codziennych obowiązków: pracy, sprzątaniu, robieniu zakupów, a także płaceniu rachunków.
I właśnie w tym momencie nadchodzi czas autorefleksji.

Parking rowerowy jest pełny! Gdzie mam zostawić rower? Dlaczego nie mogę go przypiąć do ogrodzenia? Jest mnóstwo miejsca, a to nie moja wina, że parking jest pełny! Spóźnię się na pociąg... To jest bez sensu...

Potrzebują świeżego powietrza! Dlaczego mam nie otwierać okien? 

Dlaczego nie mogę ćwiczyć gry na instrumencie w moim mieszkaniu? Jest dzień powszedni, południe - wszyscy są w pracy!

Nie ma śmietników na ulicach, a przecież nie będę przez cały dzień nosiła ogryzka od jabłka w torebce. Jest 35 stopni!

Dlaczego ta restauracja jest zamknięta? Jak to otwarta w porze lunchu i obiadu? Ja zwykle o 15 jadam obiad!

Nauczone zwyczaje, normy i zasady współżycia społecznego w Japonii okazują się być niezgodne z tym, z czym się wychowaliśmy.
Euforia znika, kłócą się dwie kultury: ta, w której się wychowaliśmy i ta, w której żyjemy.

Tekst powyżej zawiera w bardzo okrojonej formie to, co ja czułam przed wyjazdem i przez pierwsze pięć miesięcy mojego mieszkania w Japonii. Tyle czasu potrzebowałam, żeby się zmęczyć ciągłym pilnowaniem przed popełnieniem faux pas. Zmęczona ciągłą pracą, nauką języka i kultury, chciałam ulżyć swojej głowie - zacząć postępować tak, jak w Polsce. Bo to jest dla mnie instynktowne.
Dwie osoby, które tak jak ja wyjechały na wizę zwiedzaj i pracuj miały podobne odczucia. Jedna z nich nie wróciła na razie do nauki języka japońskiego, a druga chyba nigdy nie zintegrowała się z Japończykami.

Z właścicielami kawiarni Indigo, w której pracowałam 10 miesięcy.

Dystans to bardzo ważna cecha w japońskiej codzienności. Trzeba umieć "stanąć z boku" tego, co się dzieje i chłodnym okiem przeanalizować sytuację. Może się wydawać, że ktoś ma do Nas o coś pretensje, że zrobiliśmy coś niewłaściwego albo ktoś czegoś od Nas oczekuje... No właśnie, na takich domysłach traci się czas, dobrą zabawę i zdrowie. Japońskie społeczeństwo jest skrępowane normami, które męczą ich samych. Z jednej strony ułatwiają życie, a z drugiej - uprzykrzają je. Jedną z takich norm jest 周りに迷惑をかけない (まわりにめいわくをかけない Nie sprawiać problemów). I z jednej strony jest to bardzo fajne, bo sąsiad (zwykle) zastanowi się kiedy zacznie odkurzać (nie robi tego raczej o 6 rano), a z drugiej strony większość Japończyków jest tak skupiona, by nie sprawiać tych problemów (to się rozszerza na, np.: wysłanie kartki na Nowy Rok - do kogo?, złożenie wizyty, tzw. 顔を出す(かおをだす), etc.), że nie starcza im czasu dla siebie.
Nie wolno popadać w ten wir, nieważne jak bardzo chcielibyśmy wejść do japońskiego społeczeństwa. Da się to zrobić i bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym.
Z rodziną koleżanki z pracy.
Dopiero z czasem zrozumiałam, że to przez co przechodziłam to był szok kulturowy [tutaj link do artykułu]. I niemal każdy obcokrajowiec przez niego przechodzi (według osób z międzynarodowej firmy, w której pracowałam zajmujących się pomocą obcokrajowcom w adaptacji w Polsce).


Z nauczycielką robienia japońskich słodyczy wagashi i nauczycielką origami.

Dopiero po pięciu miesiącach zdałam sobie sprawę, że... Nie mogę brać wszystkiego do siebie. Nie mogę się przejmować tym, czy choćby najmniejszym gestem ich nie urażę. Bardzo ważne jest przestrzeganie norm społecznych, bycie grzecznym i kulturalnym, ale przede wszystkim... świetna zabawa.
Mój nauczyciel powiedział mi: 

"Uważaj, nie próbuj wejść w japońskie społeczeństwo, bo cię wchłonie i bardzo ciężko będzie ci z niego wyjść".

Zrozumiałam to dopiero po pewnym czasie. Wtedy, zamiast próbować stać się "dziwną Japonką" i przyswoić sercem japoński savoir vivre zaczęłam się... bawić. Świetnie bawić. 
Może się to wydawać dość dziwne, ale... Będąc dzieckiem marzyłam by znaleźć się w Hogwarcie, świecie Harry'ego Pottera. Nigdy się to nie udało, ale przeprowadziłam się do Japonii - egzotycznego miejsca, w którym wszystko jest inne, niż w Polsce. Do lutego 2017 mogłam jedynie czytać o tym pięknym wyspiarskim kraju, wyobrażać sobie jak podróżuję po Kioto albo biorę udział w ceremonii parzenia herbaty. Później marzenia stały się rzeczywistością. 
Pomimo tego, że żyłam wśród Japończyków, szanowałam ich kulturę, przyjaźniłam się z nimi i spędzałam czas w pracy oraz poza to... stałam z boku. Z ciekawością naukowca zadawałam pytania, dociekałam...
Wyrobiłam w sobie ten dystans. Choć szanuję ich zwyczaje i zasady, przestrzegałam ich, bo byłam gościem w ich kraju, to sercem jestem Polką. 

Życie z Japończykami i posiadanie dystansu, a zarazem wsiąkniecie w kulturę i życie w ciągłej obawie czy postępuje się właściwie... Jest między tym bardzo cienka granica. Czasami w ogóle się o niej nie wie, a czasami nie można określić, po której jej stronie się stoi.

Restauracja, w której samemu na rozgrzanej metalowej płycie
można zrobić okonomiyaki.

Podejrzewam, że po przeczytaniu tego artykułu część osób może nie wiedzieć czym jest owy dystans, a z kolei inni będą potrafili utożsamić się z opisanymi przeze mnie doświadczeniami. 

Podsumowując,

Uczmy się i stosujmy zasady oraz normy kraju, gdy w nim mieszkamy. Jesteśmy w końcu gośćmi i nie wypada nam zaprowadzać tu swoich porządków. 
Jednocześnie bawmy się, cieszmy się każdą chwilą i nie bierzmy wszystkiego do siebie.
Jesteśmy obcokrajowcami, a z tego tytułu mamy w Japonii (tak jak i w innych krajach) dużo problemów. Jednak, są też plusy tego i warto z nich korzystać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz